Isaac Marion urodził się w 1981 roku na północnym zachodzie stanu Waszyngton, gdzie mieszka do dziś. Wykonywał różnorodne zawody: przywoził łóżka pacjentom hospicjów, pracował z dziećmi w rodzinach zastępczych. Jak sam powtarza, jest kawalerem, nie ma dzieci, nie uczęszczał do college'u i nie zdobył żadnych nagród.
W życiu trzeba wiele rzeczy spróbować. Można skoczyć z bungee, zjeść żabę, ubrać strój bałwana i wyjść na ulicę lub przeczytać książkę o zombie. Tak, tak. Nigdy nie czytałam o zombie. Samo moje wyobrażenie ich wyglądu mnie przerażało. Ale trzeba czasem łamać swoje zasady. Tak o to ja, dziewczyna bojąca się wyobrazić sobie zombie przed własnymi oczami, sięgnęła po książkę "Wiecznie żywy" Isaaca Mariona.
Grupa zombie mieszka na opustoszałym lotnisku. Nie pamiętają swojego poprzedniego życia, imienia, wieku, pochodzenia. Nic nie czują. Nie potrafią mówić. Życie z nich wyparowało. Wśród nich jest Martwy R., który działa instynktownie. Snuje się bez celu po lotnisku, kolekcjonuje przeróżne rzeczy, nie liczy mijanych dni, tygodni, lat. Odczuwa jedynie głód. Jego 'życie' niewiele wyróżnia się od innych zombie.
Twierdza. Miasto odgrodzone od świata murem, ze względu na rozszerzającą się zarazę zombie. Wszelkie Internety, zabawki, samoloty, swobodne życie. To wszystko przemija. Żywi i Martwi. Wielkie przeciwieństwa. Jednak nie przewidzieli, że dwójka różnych osób wprowadzi w ten świat coś nowego. Julia, dziewczyna ze świata Żywych, i R, osoba w, której zaczyna rozkwitać życie, mimo zaniku działalności wszelkich narządów życiowych.
Po "Wiecznie żywy" sięgnęłam spontanicznie. Czytałam tę książkę w święta (tak, czytałam o zombie i innych stworzeniach w ten magiczny, harmonijny czas). I o dziwo, zombie mnie zaciekawiły. Choć na początku, sceny jedzenia ludzkich mózgów, były nieco odrażające, to można się przyzwyczaić. Te stworzenia na szczęście nie zostały wykreowane na obślizgłe, cuchnące osoby. Choć każdy inaczej kierują swą wyobraźnią.
Zawiodłam się na wątku o wojnie. Wiadomo, dwa całkiem odmienne światy, które toczą walkę od wielu lat. Myślałam, że nastąpi ona już na samym początku. Niestety, okazała się tylko drugim, nikczemnym planem. Isaac Marion miał pomysł. Nie wykorzystał go do końca.
Na podstawie książki nakręcono również film. Już go obejrzałam i choć fabuła jest nieco odmieniona, to również mi się podobał. Ani książka, ani film nie wnoszą do mojego życia nic nowego, ale miło było spędzić czas z uroczym, Martwym R.
Pan Marion wykreował zombie jako jąkające się stworzenia. Na początku to mnie nieco irytowało, ale potem po prostu unikałam tych kropek między wyrazami i czytałam je jako pełne zdania. Autor natomiast nadrobił to niesamowicie dobrym humorem. "Życie" zombie naprawdę potrafi być zabawne.
Ocena książki: 7/10
"Gdy już dotrzesz na koniec świata, to nie ma wielkiego znaczenia, którą drogę wybierzesz."
Wydawca: Replika
Data premiery: 28-02-2013
Język wydania: polski
Język oryginału: angielski
Tłumaczenie: Martyna Plisenko
Liczba stron: 308
P.